Jarosław PrystaszARTYKUŁY, OŚWIADCZENIA2010-07-28

Jarosław Syrnyk. Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne (1956-1990), Oddział Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu we Wrocławiu, Wrocław 2008, s. 515.

Książka pracownika wrocławskiego działu Instytutu Pamięci Narodowej Jarosława Syrnyka to próba zrekonstruowania, na podstawie archiwalnych dokumentów, dziejów jedynej w PRL organizacji mniejszości ukraińskiej – Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego(1956-1990).

Jest to pierwsza i być może jedyna monografia tej organizacji.
Autor stawia tezę, że założenie Towarzystwa było efektem wpływu autorytarnej polskiej władzy społeczność ukraińską, wysiedloną z południowo-wschodniej Polski w ramach akcji “Wisła”. Twierdzi, iż podstawowym celem USKT było utrzymanie Ukraińców w miejscach przesiedlenia oraz ich asymilacja w nowym środowisku. Pośrednio organizacja ta miała być swoisty pośrednikiem między społecznością ukraińską a Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą (PZPR), wyjaśniać jej politykę partii, a także walczyć z ukraińskim nacjonalizmem. W dwuboju z państwem polskim o realizację swoich postulatów (przede wszystkim prawa do powrotu na swoje ziemie i odbudowę wszystkich struktur kulturalnych) Ukraińcy od samego początku byli skazani na porażkę. Zarazem jednak USKT ma na swoim koncie niemały dorobek, zwłaszcza w sferze kultury i oświaty. W jakiejś mierze również dzięki pracy działaczy tej organizacji Ukraińcy w Polsce przetrwali jako grupa narodowościowa.
Wrocławski historyk przedstawia różne genezy utworzenia USKT (ss. 39-40). Zdaniem Stefana Zabrowarnego, do utworzenia organizacji walnie przyczynili aktywni ukraińscy studenci. J. Syrnyk twierdzi, że wzrost młodzieżowej aktywności jedynie zbiegł się w czasie z innym zjawiskiem – ujawnieniem, artykułowaniem przez środowiska ukraińskie aspiracji kulturalnych, oświatowych i politycznych. Autor książki odrzuca twierdzenie Mykoły Sywyckiego i Mykoły Szczyrby, jakoby założenie organizacji było związane z konieczności znalezienia wydawcy dla tygodnika “Nasze Słowo” (s. 30). Uważa, że nie ma to uzasadnienia z przyczyn finansowych: aby wydawać gazetę nie trzeba było tworzyć organizacji, wystarczyło powołać zespół redakcyjny przy państwowym przedsiębiorstwie (jak w istocie się stało). Formalnie ZG USKT wydawał “Nasze Słowo” jedynie do grudnia 1959 r., później jego rolę przejęło Wydawnictwo “Prasa Krajowa”, a w końcu Przedsiębiorstwo Państwowe RSW “Prasa-Książka-Ruch”. S. Zabrowarny wskazuje na ważną rolę, jaką w procesie tworzenia organizacji, odegrali Stefan Makuch i Wasyl Bundy: pierwszy skierował list do I sekretarza PZPR Edwarda Ochaba, a nawet spotkał się z nim w 1956 r. Jeszcze wcześniej, w 1955 r., z Ochabem rozmawiał M. Szybra oraz W. Bunda (s. 30) Z całą pewnością rola M. Szybry w założeniu Towarzystwa była bardzo znacząca. Świadczy o tym jego list do Ochaba z 5 maja 1956 r., w którym apeluje o niezwlekanie z decyzją w sprawach ukraińskich, a także nalega, by została ona podjęta już na najbliższym plenum partii; jego postulaty dotyczyły założenia organizacji oraz wydawania czasopism (rękopis listu znajduje się w archiwach UOP w Warszawie). W archiwum tym znajduje się jeszcze inny dokument, który także rzuca światło na proces tworzenia UTSK, a który, niestety, został w tej publikacji pominięty. To referat ówczesnego przewodniczącego M. Korolka, podsumowujący XX-lecie tej organizacji. Redagujący go H. Bojarski podkreślił następujące słowa: ” …inicjatorzy zwrócili się z listem do MSW o zezwolenie na organizację USKT” . Oprócz członków komitet organizacyjnego (w skład którego wchodzili M. Szczyrba, S. Makuch, A. Hoszowski, M. Sywycki, W. Bunda, B. Cechanowycz, O. Łapski, S. Myslynski – red.), apel ten podpisało 50 osób. Swoje podpisy złożyli pod nim m.in.: Luba Kobelak, Bohdan Boberski, Jarosław Werbowyj, Ewa Ołenycz, Maria Zacharko, Genowefa Tarnopolska, Klementyna Oleszczuk i inni.
Niezależnie od intencji twórców UTSK, zwyciężyła państwowa koncepcja sprowadzenia aktywności Ukraińców do sfery kulturalno-oświatowej, ograniczonej ponadto do nowych miejsc zamieszkania. Jakkolwiek w oficjalnych dokumentach z lat 1955-56 pojawiał się postulat anulowania przez państwo polskie dekretu z 1949 r. o przejęciu pozostawionego mienia i odbudowy Cerkwi Greckokatolickiej, władze odmawiały jego realizacji, a same propozycje nie były zresztą ponawiane. Władze zgodziły się na powołanie UTSK, ale zarazem starały się sprowadzić aktywność Ukraińców do form folklorystycznych – “podskakiwania, tańczenia, muzykowania”. Już podczas I Zjazdu w 1956 r. taki zarzut pod adresem polskich władz sformułował Ł. Gal (s. 36).
“Prekursorem” USKT były komisje kulturalno-oświatowe, działające przy prezydiach rad narodowych. Zadaniem ich było pomaganie Ukraińcom i stabilizowanie ich sytuacji w miejscach osiedlenia, a finalnie – wspieranie ich pełnej asymilacji. W powołaniu USKT można widzieć kontynuacją takiej polityki państwa. Kandydatów na założycielski I Zjazd wysuwały prezydia powiatowych i wojewódzkich rad narodowych, a ukraińscy aktywiści od samego początku znajdowali się pod bacznym nadzorem i pełną kontrolą. Jeden z członków Komitetu Organizacyjnego I Zjazdu, M. Sywycki, twierdził, że rzeczywistym organizatorem zjazdu było MSW (s. 29). Scentralizowany sposób zarządzania organizacją doskonale korespondował z dążeniem do ograniczenia wolności mniejszości oraz jej inicjatyw. Najważniejszym argumentem w tej polityce był zarzut ukraińskiego nacjonalizmu, do którego władze odwoływały się w każdej wygodnej dla siebie sytuacji. Próby likwidacji Towarzystwa pojawiły się już na początku lat 60., dochodziło do nich również w drugiej połowie 70. (ss. 172, 257). I jedynie niekonsekwencja polskich władz uratowała organizacje mniejszości narodowych od likwidacji. W 1961 r. organa państwa, co prawda mało efektywnie, starały się narzucić USKT nową rolę – uczynić z tej organizacji bojownika z “reakcyjnymi poczynaniami kleru grekokatolickiego” (s. 182). Strukturę USKT, jak również Kościół prawosławny, władza starała się wykorzystać do likwidacji Cerkwi Greckokatolickiej (s. 306).
Lektura wielu fragmentów tej książki – zwłaszcza poświęconych zjazdom, naradom, plenom Towarzystwa – wręcz wstrząsa. Zdumiewają zachowania jego członków, starających się gorliwie zademonstrować swoją wierność ideałom socjalistycznej Polski, lojalność, sprzeciw wobec ukraińskiego nacjonalizmu oraz radość życia w “demokratycznej” Polsce. Najstraszniejsze wydaje się to, że sami członkowie Zarządu zaakceptowali mechanizm myślenia partii. Szczególny przykład niewolniczej mentalności ZG pokazuje przypadek z 1979 r., kiedy J. Kochan poprosił “określone” służby o “zainterweniowanie” w działalność olsztyńskiego koła USKT (s. 201). Zdziwienie budzą też informacje o różnych manipulacjach prawnych (s. 47). MSW nawet jeszcze w 1988 r. starało się narzucić statutowe ograniczenia oraz zakazać kontaktów i współpracy z zewnętrznymi organizacjami.
Ideologizacja życia ukraińskiej mniejszości, upadek nadziei na powrót na swoje ziemie rodzinne, stały się przyczyną odchodzenia ludności ukraińskiej od struktur USKT. Była to cena za legalizację i uznanie przez władza mniejszości ukraińskiej w Polsce. Na organizację działała presja z dwóch stron – władzy oraz ukraińskiej społeczności. W rezultacie ulegania wpływom państwa, Towarzystwo zaczynało tracić poparcie Ukraińców w Polsce oraz stawało przed coraz trudniejszymi problemami: pustymi dyskusjami, odpływem inteligencji, sztucznym podtrzymywaniem nawet najmniejszych struktur w imię sprawozdawczości, brakiem pomysłu na to, jak zatrzymać ludzi w organizacji, biernością, strachem, obojętnością… Z jednej strony USKT było w pełni “skanalizowane” i współpracowało z kontrolującą ich rodaków władzą, z drugiej – mimo wszystko umożliwiało prowadzenie legalnej działalności. Ideologiczna retoryka stanowiła swoista daninę reżimowi, ceną za możliwość pracy dla dobra ukraińskiej społeczności. Nie wszyscy członkowie organizacji byli karierowiczami i sługami systemu. Bardzo wielu szeregowych członków z oddaniem pracowało na rzecz obrony i przetrwania mniejszości ukraińskiej w Polsce.
Autor monografii szeroko omawia problematykę łemkowską, stanowiącą jeden z głównych problemów w działalności USKT. Tylko na przykładzie działaczy łemkowskich z województwa wrocławskiego i zielonogórskiego pokazuje mechanizm wpływu instytucji państwowych na politykę jedynej ukraińskiej organizacji. Władze nie zgadzały się na powstanie odrębnej łemkowskiej organizacji, a zarazem nie pozwalały USKT na wypracowanie formuły realizacji łemkowskich dążeń. Łemkowie mogli działać w USKT jedynie w ramach sekcji etnograficznej, a w “Naszym Słowie” oddano im jedną tematyczną stronę.
Brak tu miejsca na zreferowanie przedstawionych w pracy szczegółów prób uwolnienia się przez Zarząd Główny od państwowego nadzoru, zaś zarządów regionalnych – od centralizmu USKT. Zebrany przez J. Syrnyka obszerny materiał faktograficzny daje wyobrażenie o tym, czym w istocie było USKT. Autor, co ważne dla kolejnych opracowań naukowych, ściśle trzyma się źródeł. Szczególnie cenne są przywoływane dane statystyczne, dotyczące edukacji, aktywności kulturalnej, przedsięwzięć wydawniczych, stanu finansowego i działalności ekonomicznej.
Omawiana praca opiera się głównie na archiwach IPN, a zatem na dokumentach ówczesnych władz państwowych i partyjnych. Monografia zawiera zbyt mało danych z rozrzuconych po całej Polsce dokumentów USKT. Brak w niej wspomnień czy rozmów z byłymi działaczami “pierwszego szeregu” (jak J. Kochan, O. Hnatiuk, M. Werbowyj, A. Serednycki, F. Gocz, P. Stefanowski i in.), a także z aktywistami powiatowymi i gminnymi, co pozwoliłoby skonfrontować informacje zawarte w zachowanych dokumentach z relacjami uczestników i świadków wydarzeń. Wydaje się, że w książce J. Syrnyka historia ustna nie została należycie doceniona – a jest ona nie mniej ważna. Aby rzetelnej ocenić ówczesnych aktywistów, warto byłoby przeanalizować ten okres także pod kątem osiągnięć i porażek w sferze działalności społeczno-kulturalnej – pozwoliłoby to odtworzyć atmosferę życia kulturalnego Ukraińców oraz motywację w pracy społecznej w terenie. Przywołanie opublikowanych wspomnień S. Zabrowarnego i M. Truchana to zbyt mało, żeby pokazać, jak sami działacze postrzegali swoją organizację. Zwłaszcza, że można dziś dotrzeć do twórców, uczestników i świadków tych wydarzeń, za 10-20 lat nie będzie to już możliwe.
Wydaje się również, zbyt pobieżnie, w porównaniu z okresem wcześniejszym, zostały omówione wydarzenia z lat 80. Tu również zabrakło głosów aktywnych uczestników fenomenu tej dekady: M. Bendzy, J. Rejta, S. Kozaka, O. Hnatiuka, A. Zabrowarnego, W. Kozubela, H. Łeskiw, J. Misyła, W. Nakonecznego, R. Kryka, M. Sycza, M. Czecha, I, Szczerby… Lakoniczność tego rozdziału niewiele wyjaśnia. Kilka przykładów. Autor cytuje fragment dokumentu S. Jermak (s. 70): “Na tle tych wystąpień wyróżniała się jedynie postawa P. Krzemińskiego z Gdańska”, nie przedstawia już jednak jego stanowiska. Na s. 256-257 znów pisze o P. Krzemińskim – o tym, że poparł on petycję Zarządu Miejskiego USKT w Gdańsku w obronie F. Gocza i P. Stefanowskiego – ale nie informuje o treści tego dokumentu.
Na s. 71 s. czytamy się, że na prezydium 18 stycznia 1972 r. negatywnie oceniono pracę J. Polańskiego oraz B. Siutryka. Ponieważ osoby te zajmowały ważne miejsce w działalności i w strukturach USKT, warto byłoby szerzej omówić okoliczności tej sprawy. Na 72 s. znajdujemy informację o powołaniu, w drodze decyzji pozastatutowej, koordynatorów wojewódzkich, brakuje natomiast danych o ich upoważnieniach czy pełnomocnictwach. Nie zostały omówione kulisy dymisji pierwszego, historycznego przywódcy S. Makucha (s. 75). Zbyt ogólnikowo – jako”niewłaściwa …postawa polityczna” (s. 93), została przedstawiona przyczyna odejścia W. Serkiza ze stanowiska sekretarza Zarządu Wojewódzkiego w Koszalinie. Autor nie omówił przyczyn upadku struktur USKT w woj. zielonogórskim (ss. 115-117). Otwartym pozostaje też pytanie, co stało za rozłamem w Zarządzie USKT w Krakowie (s. 128).
Monografia zawiera również nieścisłości w danych, dotyczących zespołów muzycznych, galerii, zespołów artystycznych i in. Przy tak rozległym materiale wydają się one nie do uniknięcia, niemniej warto je dla porządku skorygować. W szczególności J. Bakalar, w liście “Naszego Słowa”, zwraca uwagę, że członkiem chóru “Kalina” w Giżycku była Maria Tymoszuk, a nie Trymoszuk (s. 397), natomiast Mykoła Pekar, wieloletni zastępca kierownika koła w Giżycku, nie był członkiem zespołu “Kanny” (s. 365). Prócz tego, to nie Jarosław Chrunyk był poetą, a Jarosława (s. 397), zaś jedno z kół znajdowało się nie we wsi “Keszky”, a Kierzki (s. 109)
Jeśli w adnotacjach autor powołuje się na kopie dokumentów, to powinien również wskazać posiadaczy oryginałów. Cennymi w adnotacjach są biografie działaczy, niemniej niektóre spośród nich grzeszą lakonicznością; czy, na przykład, W. Tyma zasłużył na biogram tylko dlatego, że zmarł w 2008 (s. 117). Trudno zrozumieć, dlaczego autor monografii nie podał nazwisk agentów i donosicieli, działających wśród społeczności ukraińskiej (s. 213). Zdziwienie budzi też fakt, że choć nie wprost, wskazał on D. Bohusza (s. 242) jako TW (tajnego współpracownika), podczas gdy ten ostatecznie “wybronił” się przed presją służb specjalnych. Sztuką prawdziwej nauki jest całkowita bezstronność, nawet w drażliwych sprawach.
Niewątpliwie, monografia ta, mimo nieścisłości, niekiedy zbyt powierzchownego ujęcia, stanowi ważne źródło wiedzy o naszej społeczności w PRL, o jej historii w PRL po 1947 r.

Artykuł w j. ukraińskim ukazał się w nr 45 “Naszego Słowa” (08.11.2009);
“Наше слово” №45, 8 листопада 2009 року

Поділитися:

Категорії : Статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*