Bajki dla naiwnych albo pro continuum w działaniach politycznych Rusinów

W polskiej przestrzeni medialnej już od jakiegoś czasu dostrzec można wyjątkową aktywność tej części Łemków, która się utożsamia z tzw. ruchem rusińskim. Częściowo są to bezpośrednie ataki na Łemków, którzy utożsamiają się z Ukraińcami, jak i ogólnie na Ukraińców i Ukrainę.

Artykuł w języku ukraińskim – tutaj.

Прапор Лемко-Русинської Республіки. Фото з uk.wikipedia.org

W swoich publicznych wystąpieniach przywódcy ruchu rusińskiego dogłębnie opanowali technologię konstruowania stereotypu dobrodusznego Łemka, który nie chce niczego innego oprócz gór, własnej besidy i regionalnej kultury. Oczywiście do tego autostereotypu dochodzi kolejny antyukraiński element — to, że rzekomo największym problemem Łemków jest  ukrainizacja: w czasach PRL przy pomocy Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (UTSK); teraz jako główny wróg wymieniane jest Zjednoczenie Łemków, organizacja, starająca się zachować tożsamość regionalną Łemków, ale w połączeniu z ukraińską. Kto przynajmniej raz miał w ręku czasopismo “Besida” lub słuchał profesor Olenę Duć-Fajfer, ten wie, o co chodzi. Łatwo się domyślić, dlaczego właśnie tak się dzieje: Zjednoczenie Łemków ma aktywne  struktury na Łemkowszczyźnie i na zachodzie kraju, od lat z sukcesem  organizuje festiwal kultury łemkowskiej “Łemkowska watra” w Żdyni, który odwiedzają przedstawiciele wszystkich pokoleń, w tym młodzież. Jednak największym “grzechem” działaczy Zjednoczenia Łemków jest to, że odwołują się nie tylko do łemkowskiej, ale też do ukraińskiej tożsamości. Nie należy jednak obwiniać “separatystów” o to, że utknęli w jednym punkcie: nic podobnego, korzystają oni z każdej okazji by  atakować “ukraińskich nacjonalistów”, inne organizacje, a nawet znane polskie fundacje. Dowodem na to ostatnie jest wywiad z członkiem zarządu organizacji “Ruska Bursa” Pawłem Małeckim na portalu wpolityce.pl, w którym oskarża on Fundację im. Stefana Batorego o to, że: „prowadzi i finansuje działania przeciwko mniejszości łemkowskiej w Polsce”. Ten temat wyjątkowo szybko został podchwycony przez media oraz innych prawicowych publicystów , którzy nie sprawdzając faktów natychmiast stwierdzili: „Fundacja Batorego ukrainizuje  Łemków”.

Gdy to państwo polskie prowadzi politykę polonizacyjną, te same  media i sami Rusini milczą, lecz gdy można zaatakować fundację  — “dziecko Sorosa”, która psuje krew obecnej władzy, na przykład krytykując polską reformę sądownictwa  —  to już inna historia. Agresywni Rusini bardzo sprytnie skorzystali z usług polskiej prawicy, “strzelając z wielkiej armaty” (welkoho kanona) do tej Fundacji. Między innymi nieprzypadkowo oskarżyli ją o „łamanie ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych z 2005 roku” oraz o niejednokrotne działania antyłemkowskie (nie podając przykładów).

Jednakże, jak wynika z naszej analizy, nie chodzi o jedno fałszywe oskarżenie, oświadczenie lub artykuł, jest to zupełnie inne, nowe zjawisko  —  pojawienie się nowych sojuszników ideologicznych Rusinów (nazywanych przez niektórych “łem łemkami”). Szczególnie zauważalne działania najbardziej wojowniczych Rusinów z organizacji „Ruska Bursa”.

Bajka o Bogdanie, który chciał zostać „wojownikiem o prawdę”

Nie samą “ukrainizacją” podczas przygotowań do Narodowego Spisu Powszechnego  ludności z 2011 roku żyją wojownicy-Rusini. Ostatnio postanowili pomaszerować  większą kolumną. Znaleźli towarzyszy, którzy od lat walczą z “ukraińskim nacjonalizmem” i “banderyzmem”. Czując bratnie dusze, odezwał się Bogdan Gambal, redaktor naczelny radia lem.fm. Zrobił to wtedy, gdy nie tylko polscy eksperci, ale cały świat (w tym główny sojusznik Polski – Stany Zjednoczone) potwierdził, że przyjęte przez polski parlament poprawki do ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej są niewłaściwe. Wątpliwości miał prezydent Polski Andrzej Duda, dlatego skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Jak wiemy, prawdziwy Rusin nie boi się ani Izraela, ani amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa. Gambal wszystko rozłożył na czynniki pierwsze dziennikarzom wpolityce.pl. W wywiadzie z 5 lutego 2018 roku stwierdził : “[..] te przepisy nie są niczym nadzwyczajnym”, i żeby nie było żadnych wątpliwości, dodał: “takie regulacje prawne są od dawna w prawodawstwach różnych krajów”. Nie wskazał oczywiście, że za odmienny od oficjalnego opis wydarzeń historycznych stosowano kary, wywożono do więzień i obozów koncentracyjnych (łagrów) przede wszystkim w ZSRR oraz innych komunistycznych krajach. Dzisiaj skandalicznej ustawy o IPN nie bronią nawet jej autorzy. Ciekawie, czy pan Gambal chociaż trochę się wstydzi?

W wywiadzie o którym mowa ekspert od historii nie zapomniał o swoich “ulubieńcach” stwierdził: “Na wschodnich ziemiach II RP, na Łemkowszczyźnie i na słowackiej Preszowszczyźnie ginęli z rąk nacjonalistów ukraińskich nie tylko Polacy, ale i przedstawiciele innych narodowości”. Pan Gambal nie wspomniał, że Łemkowie również ginęli z rąk żołnierzy Armii Krajowej, Gwardii Ludowej, Wojska Polskiego oraz Milicji Obywatelskiej . Zgodnie z tą logiką można powiedzieć, że do obozu koncentracyjnego Jaworzno Łemków wysłali… ukraińscy nacjonaliści i właśnie dlatego “łem łemkowie” w 2017 roku ustanowili tam pomnik. Ustawiono go osobno od pomnika wszystkich innych ofiar obozu – Polaków, Niemców, Ukraińców, przy którym co roku odbywają się uroczystości ku czci zmarłych. Wydaje się, że fakt, iż został on odsłonięty przez prezydenta Ukrainy, jest dla “łem łemków” niczym kość w gardle.

Wkrótce okazało się, że Bogdan Gambal był tak odważnym rycerzem, że nie bał się opuścić swojej rodzinnej Łemkowszczyzny i „poszedł walczyć” aż w Lublinie. Miało to miejsce 22-23 czerwca 2018 roku. Z nazwy można wywnioskować, że wydarzenie było niezwykłe: “Wołyń 43: Walka o Pamięć – Walka o Polskę”. Jak widać, żarty się skończyły, chodziło o sprawy z kategorii fundamentalnych. Tym razem rusiński wojownik miał jeszcze bardziej godnych uwagi sprzymierzeńców, prawdziwy crem dela crem: ks. Tadeusz Rydzyk, ks. Isakowicz-Zaleski, prof. Czesław Partacz, prof. Bogusław Paź, prof. Włodzimierz Osadczy, dr Andrzej Zapałowski. Ten ostatni jest nie tylko weteranem walki z każdym przejawem “banderyzmu”, ale też wielbicielem Węgrów i Rusinów, którzy, jak wiadomo, „są brutalnie naciskani przez państwo ukraińskie”. Obok takich postaci nawet “walka o prawdę” nie jest straszna. Nasz rycerz nie ograniczał się do niuansów, dał salwę. Jego wystąpienie na konferencji miało tytuł: “Łemkowska mniejszość etniczna wobec propagandy nacjonalizmu ukraińskiego”.

Jak mogliśmy się przekonać, członkowie “Ruskiej Bursy” idą dobrym tropem, osiągając kolejne sukcesy: zemścili się na znienawidzonych ukraińskich nacjonalistach i zdobyli przy tym nowych sojuszników.

Lubimy przede wszystkim te bajki, które już znamy

Warto jednak zauważyć, że nie tylko tym żyją “łem łemkowie” z Polski. W poszukiwaniu sojuszników ruch rusiński tak naprawdę nie wymyślił niczego nowego, po prostu czasy się zmieniły i ludzie wraz z nimi – jak się śpiewa się w jednej z łemkowskich piosenek. Rdzeń pozostaje jednak niezmieniony –  orientacja prorosyjska i antyukraińskie środowiska w różnych krajach. Świadczą o tym kontakty  “Ruskiej Bursy” i niektórych parafii kościoła prawosławnego w Beskidach (na przykład we wsi Bortne) z o. Dmytrem Sydorem, znanym działaczem “russkogo mira” z Użgoroda na Zakarpaciu. Jego wizyty w Gorlicach i okolicy  są dowodem na to, że stare bajki są lepsze niż nowe. Tłumaczenia szefów “Ruskiej Bursy” o tym, że “był, ale nie przemawiał”, bardziej pasują do programu kabaretowego niż cokolwiek wyjaśniają w tej sytuacji. Polski dziennikarz i pisarz Ziemowit Szczerek napisał w tygodniku “Polityka” o tej prawdziwej miłości Rusinów-”łem łemków” do emisariuszy “russkogo mira” w artykule “Walenie głową przy wstawaniu z kolan” («Polityka», №8 od 20.02. – 26.02.2019). Nie miał wątpliwości co do oceny zagrożeń wynikających dla Polski z takich zachowań jej obywateli: “Brakiem reakcji na finansowaną z polskiego budżetu wizytę w polskiej instytucji promoskiewskiego rusińskiego działacza, w tym skazanego na Ukrainie za separatyzm, Polska pokazuje, że w ogóle nie umie prowadzić poważnej gry”.

“Russkij mir”, podobno jak kiedyś imperium rosyjskie lub komuniści z Moskwy i Warszawy, próbuje wykorzystać religijny czynnik, czyli przynależność części Łemków do prawosławnej wiary. Ojciec Sydor, jak wiemy, nie tylko bywał w kręgu członków „Ruskiej Bursy”, ale ma także dobre kontakty z innymi liderami, dla których gwiazda z Moskwy z jakiegoś powodu świeci jasno. Nic więc dziwnego, że polityczni Rusini, w tym działacze “Ruskiej Bursy”, znaleźli sojuszników wśród polskich tzw. endeckich środowisk. Pasują do siebie nie tylko w kwestii Zakarpacia. Jak zwykle przydatne okazały się antyukraińskie poglądy obu partnerów.

Bogdan Gambal. Źródło: wpolityce.pl

Aktywność Gambala i Małeckiego, ich pojawienie się na prorządowym i nacjonalistycznym portalu wpolityce.pl, nie zaskakuje. Redaktorzy tego portalu często bronią idei Romana Dmowskiego i współczesnych polskich nacjonalistów w kwestiach przeszłości historycznej i mniejszości narodowych. Kto nie wierzy – niech poczyta “rewelacje” profesora, senatora Jana Żaryna.

O upartych faktach

Gdy chce się bez emocji i bajek liderów ruchu rusińskiego zrozumieć, jak było i jest naprawdę, warto sięgnąć po inne media niż na przykład wpolityce.pl, oraz badań historycznych i literatury. Ostatnio w wydawnictwie Akademii Pomorskiej ukazała się książka dr Arkadiusza Słabiga «Działania aparatu bezpieczeństwa Polski Ludowej wobec Ukraińców w latach 1944-1989». Opierając się na licznych dokumentach, autor precyzyjnie pokazuje politykę państwa polskiego wobec mniejszości ukraińskiej, która była wdrażana m.in. przy pomocy Służby Bezpieczeństwa (SB). W kontekście Łemków i budowania ich tożsamości należy przedstawić jeden fragment tej interesującej pracy naukowej, który pokazuje, jak komuniści kształtowali sytuację. Oto cytat: „Prawosławni hierarchowie uzgadniali z funkcjonariuszami SB kandydatury księży predysponowanych za względu na swe pochodzenie i postawę polityczną do pracy wśród ludności łemkowskiej” (str. 475). W praktyce to oznaczało, że do pracy wśród Łemków wysyłano prawosławnych Białorusinów, Łemków, którzy jak ognia bali się wszystkiego ukraińskiego, lub bezpośrednich pracowników polskich czy też radzieckich służb specjalnych. Tym, kto w to nie wierzy, polecam do przeczytania biografię ojca Iwana Lewiara. Aby nie sprawiać wrażenia, że sugerujemy, iż Służba Bezpieczeństwa usiłowała kontrolować tylko cerkiew prawosławną, chcielibyśmy podkreślić, że próbowała kształtować kwestię łemkowską przy pomocy wszystkich możliwych metod. Byli w to zaangażowani m. in agenci  (donosiciele), przebywający wśród instruktorów amatorskich zespołów artystycznych Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, znanych działaczy społecznych. O jednej z takich spraw pisano w № 21 “Naszego Słowa” od 22.05.2016 (w artykule “Petro Trochanowskyj “Olek”, tajny współpracownik SB”). Należy dodać, że informacje są poparte dokumentami z archiwum polskiego IPN.

W pewnym momencie polskie służby specjalne rozważały powołanie samodzielnych łemkowskich organizacji jako metody kontroli państwa nad społecznością. W jednym z dokumentów SB czytamy: „w aspekcie operacyjnym problematyki ukraińsko-łemkowskiej nie widzimy przeszkód w sprawie zarejestrowania Towarzystwa Miłośników Kultury Łemkowskiej” (str. 460 wspomnianej książki).

Do roku 1939 państwo polskie również na różne sposoby “czyściło” Beskidy z ukraińskich wpływów – w tym czasie obowiązywał zakaz nauczania języka ukraińskiego, rozpowszechniania na Łemkowszczyźnie ukraińskiej – lwowskiej prasy, miało miejsce oddzielenie się struktury Kościoła greckokatolickiego oraz wspieranie przechodzenia Łemków na prawosławie które w II RP pod presją władz miało zostać “polskim”. W tamtych czasach czuwali również Sowieci. To wszystko było kontynuowane po II wojnie światowej, każdy gracz grał nadal. Rusini z reguły byli w niej pionkami, choć prężyli muskuły myśląc, że są rozgrywającymi w tej grze. Można to podsumować w następujący sposób: rządził nie Michał Donski, oficer NKWD, ale jego patroni z radzieckich służb. Własną grę w kwestii łemkowskiej prowadziła też polska SB.

Wreszcie – kilka słów o hipokryzji i kłamstwach obecnych figur z “Ruskiej Bursy”. Ich publiczne oświadczenia o tym, że w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych nie ma przedstawicieli tego odłamu ruchu łemkowskiego, mijają się z prawdą. W Komisji jest aż dwóch takich przedstawicieli – prof. Stepan Dudra oraz Myrosława Kopystiańska. To, że Bogdan Gambal nie uznaje tych przedstawicieli – to już inna historia. Prawda jest taka, że w Komisji nie ma przedstawiciela Łemków, którzy uważają się za Ukraińców. W swojej propagandzie Rusini w Polsce, na Ukrainie i Słowacji odwołują się do europejskich praw i standardów. Według nich: „każdy jest tym, za kogo się uważa”. Profesor Olena Duć-Fajfer, Bogdan Gambal i ich zwolennicy odmawiają przy tym prawa do własnej tożsamości tym Łemkom, którzy uważają się za Ukraińców. Jest to dość specyficzne traktowanie europejskich norm, postrzeganie faktów przez “łem łemków”. Dowodów jest wiele, przywołać można chociażby postulat zgłoszony 11 września 2018 roku podczas posiedzenia Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych w Sejmie (warto posłuchać nagranie od 13:36:20). Przewodniczący “Ruskiej Bursy” Damian Trochanowski zaproponował by wycofano finansowanie tygodnika “Nasze Słowo”, oraz by wstrzymano wydawanie dodatku “Strona Łemkowska” i czasopisma “Watra”, który wydaje Zjednoczenie Łemków. Analogiczną propozycję Trochanowski złożył w sprawie festiwalu “Łemkowska Watra” we wsi Żdynia. Jako główny problem “łem łemków” Demian Trochanowski wskazał… ukrainizację. Nie po raz pierwszy działacz ruchu rusińskiego publicznie i bezpośrednio oskarżył (obiecał nawet, że przedstawi dowody) organizację i gazety innej mniejszości. Jego koledzy również nie mieli problemów z realizacją politycznego zamówienia i zniesławieniem fundacji znanej m.in. ze wspierania demokracji i mniejszości narodowych w Polsce. Jak widzimy, zachowanie Rusinów jest klarowne: ma być jedna prawdziwa “łem łemkowska” tożsamość, kto się nie zgadza – na tego donosimy.

Po analizie faktów i artykułu Szczerka można zadać pytanie: a może nasi rycerze walczący z „banderyzmem” i ukrainizacją działają na zasadzie „złapać złodzieja”? Czy mając własne “szkielety w szafie” (powiązania z kontrowersyjnymi osobami) próbują przekierować uwagę w stronę innych?

Jedno nie ulega wątpliwości: wyżej wspomnianym aktywistom wydaje się, że wszystko im wolno, są pijani od możliwości, które oferuje im państwo polskie i nowi ideologiczni sojusznicy ze Wschodu i Warszawy. Zapomnieli jednak o tym, że im większe upojenie alkoholowe, tym bardziej dolegliwy bywa kac i ból głowy.

Witold Adamski

Поділитися:

Схожі статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*