Komentarz o deklaracji ukraińskiej z 1977 r.

Aleksander SmolarARTYKUŁY, OŚWIADCZENIA2010-01-17

Deklaracja w sprawie ukraińskiej z 1977 r. była inicjatywą Jerzego Giedroycia i środowiska paryskiej “Kultury”. Nie była działaniem odosobnionym, wpisywała się w nurt myślenia Jerzego Giedroycia o Europie Środkowo-Wschodniej, a szczególnie odzwierciedliła się w tym, co dziś nazywamy koncepcją ULB. Koncepcja ta oraz działania podejmowane w jej ramach przez Redaktora we współpracy z takimi osobami, jak: Juliusz Mieroszewski, Gustaw Herling-Grudziński, Józef Czapski, Józef Łobodowski, Jerzy Stempowski okazały się z perspektywy czasu przejawem dalekowzroczności i myślenia politycznego wielkiego formatu.

A kierunek myślenia zawarty w Deklaracji okazał się historycznie znaczący. Dzisiaj w Polsce prawie wszyscy powołują się na koncepcję zaproponowaną przez Jerzego Giedroycia, uznając, że ten dorobek w kontekście ULB był najważniejszy i w dużej mierze nadal takim pozostaje. Obecnie, stanowisko to wydaje się naturalne, ale w latach 40, 50, 60 czy 70. było przejawem myślenia odważnego, rewolucyjnego: Lwów dla Ukraińców, Wilno dla Litwinów, wiara w rozpad Zw. Sowieckiego i niepodległość dla narodów wchodzących w jego skład.
Nie uczestniczyłem w przygotowaniach tekstu deklaracji, nie byłem w centrum tej inicjatywy, zrodziła się ona z rozmów Jerzego Giedrojcia z przedstawicielami różnych środowisk. Mnie wówczas jeszcze nie dopuszczano do takich rozmów. Natomiast problem stosunku do narodów sąsiednich, szczególnie do Ukrainy, był tematem często obecnym w naszych rozmowach, o wadze tej sprawy, o szansach narodów ZSRR na uwolnienie, w tym Ukrainy, często rozmawialiśmy. Najczęściej spotykałem się w Paryżu z Gustawem Herlingiem-Grudzińskimi podczas jego przyjazdów do Maisons Laffitte. Zainteresowanie i uwaga, z jaką Giedroyc i środowisko “Kultury” śledzili to, co działo się w republikach radzieckich, szczególnie na Ukrainie, było czymś imponującym. Kontakty “Kultury” z ukraińskimi środowiskami ułatwiała bliska współpraca z Bohdanem Osadczukiem. Te związki z nim były bardzo ważne nie tyle dla kształtowania stosunku do kwestii ukraińskiej, jej podstawy i główny kierunek zostały stworzone przez Giedroycia wcześniej. Ale były one ważne dla lepszego poznania sytuacji, on był znakomitym źródłem informacji o tym, co się dzieje na Ukrainie.
Deklarację w sprawie ukraińskiej uważałem za ważną z kilku względów. Po pierwsze, ze względu na jej wymowę polityczną, deklaracja uznawała za centralną kwestię niezależność Ukrainy, ale podnosiła też kwestię niepodległości innych narodów włączonych do ZSRR. A przecież był to rok 1977, jeszcze trwał “złoty okres” rządów Leonida Kuczmy. W latach 70. przez ZSRR przeszły kolejne fale aresztowań dysydentów, rosyjskich, ukraińskich, żydowskich, zapadały długoletnie wyroki skazujące na łagry. Wiele sformułowań, które znalazły się w deklaracji mogły być postrzegane w roku 1977 jak absolutna utopia. Bardzo ważny był także fakt, że sygnatariuszami Deklaracji byli emigranci wywodzący się z kilku krajów Europy Środkowo-Wschodniej: Polacy, Rosjanie, Czesi, Węgrzy. Było to przejawem naszej współpracy, pokazywało, że w sprawach istotnych mówimy wspólnym głosem.
Podpisanie tego typu wspólnej deklaracji było swego rodzaju precedensem, było w dużej mierze wyrazem przemian zachodzących w naszych krajach, pojawienia się opozycji antykomunistycznej, komunikowania się jej przedstawicieli, także ponad granicami, co tworzyło poczucie wspólnoty. To zjawisko przyszło jednak nie z emigracji, a z naszych macierzystych krajów, gdyż najpierw tam pojawiło się to poczucie wspólnoty, ale także poczucie, że działanie, w tym parapolityczne, intelektualne, także informowanie o ludziach represjonowanych, organizowanie dla nich pomocy międzynarodowej, miało istotne znaczenie. Rok 1977 w Polsce to pierwszy rok funkcjonowania KOR-u, którego powstanie było przejawem otwartego oporu społecznego. KOR był organizacją o wyraźnych celach politycznych, chociaż sformułowanych w sposób apolityczny, zwracał uwagę na obronę praw człowieka, obronę robotników prześladowanych przez władze PRL za wywołanie strajków w Radomiu. W Zw. Sowieckim jest to czas represji wobec dysydentów. Tam ruch dysydencki wśród Rosjan jest wówczas rozbity, część znanych dysydentów jak Natalia Gorbaniewska czy Władimir Bukowski znalazło się na Zachodzie, ich nazwiska widnieją wśród sygnatariuszy Deklaracji. W Czechosłowacji powstaje wówczas Karta 77, którego celem także była obrona praw człowieka i demokracji oraz walka z ustrojem
Podpisanie deklaracji miało dla mnie także znaczenie osobiste. Po raz pierwszy, przedstawiciele starej emigracji, w tym wypadku Redaktor Jerzy Giedroyc, zaprosili do podpisu ważnego dokumentu przedstawiciela młodego pokolenia emigracji, ponadto pokolenia emigracji 1968 r. Dla mnie wówczas, i dla moich przyjaciół, stanowiło to znak uprawomocnienia naszej działalności politycznej na emigracji. Byłem wzruszony, kiedy Jerzy Giedroyc zwrócił się do mnie z propozycją sygnowania Deklaracji, mimo, że wcześniej, od czasu wyjazdu z Polski w 1971 r., miałem z nim kontakty, podobnie zresztą jak i z innymi osobami, które znalazły się na liście sygnatariuszy. Poza środowiskiem “Kultury”, które jako jedno z nielicznych na emigracji przyjęło nas z otwartymi rękoma, w kontaktach z przedstawicielami starej emigracji mieliśmy bowiem dość poważne problemy. Oni uważali za emigrację polityczną tylko tych, którzy po II wojnie światowej nie wrócili do Polski. A ci, którzy zostali – ich zdaniem – skażeni przez doświadczenie komunistyczne, mieli być z niej wyłączeni. Mieli ambiwalentny stosunek szczególnie do emigracji 1968 r. Właśnie dlatego gest Jerzego Giedroycia był tak ważny.
Środowisko emigracji 1968 r. odczuwało pewną dozę niepewności co do legitymizacji własnych działań skierowanych na Polskę. Była to sytuacja trudna dla nas psychologicznie. Nasza grupa, mój brat Eugeniusz, ja i moja żona, Jan T. Gross, Irena Grudzińska, Krzysztof Dorosz, podjęliśmy na emigracji działania celowo dość odległe od polityki, zaczęliśmy wydawać pismo, i nawet tytuł, który wybraliśmy, miał na to wskazywać – “Aneks”. “Aneks” umieszczał nas bardzo skromnie jako dodatek dla działań środowisk opozycyjnych w Polsce skierowanych przeciwko dyktaturze komunistycznej. Słowem, chcieliśmy służyć, w żadnym wypadku nie mieliśmy poczucia misji, nie chcieliśmy prozelityzmu, przeciwnie, staraliśmy się przedstawić na łamach “Aneksu” szeroką paletę stanowisk, poglądów, które były reprezentowane na Zachodzie w sprawach politycznych, intelektualnych, socjologicznych, historycznych. Byliśmy niezbyt licznym środowiskiem, ale aktywnie zaangażowanym w sprawy Polski, we wsparcie ruchów demokratycznych w naszym regionie. Pomagaliśmy opozycji w Polsce, po stworzeniu KOR-u zostałem jego oficjalnym przedstawicielem w Międzynarodówce Socjalistycznej. Myśmy wszyscy nie byli zawodowymi emigrantami, pracowaliśmy na uniwersytetach czy w mediach w krajach osiedlenia, mieliśmy bardzo rozbudowane kontakty wśród dziennikarzy, polityków, nie byliśmy izolowani jako emigranci, to odegrało ważną rolę w pomocy opozycji, podziemiu, byliśmy naturalnym adresatem, do którego zwracano się w razie potrzeby, zarówno z Polski, jak i na Zachodzie. “Aneks” zajmował się problematyką ruchów politycznych współczesnego świata, ze szczególnym uwzględnieniem Europy Środkowej i Wschodniej, kulturą, religią, ideologią systemów totalitarnych. Tak więc mój podpis pod Deklaracją w sprawie ukraińskiej był jak najbardziej naturalny, apel zawarty w Deklaracji był też naszym apelem.
Znaczenie wieloletnich działań na rzecz Ukrainy, porozumienia polsko-ukraińskiego, do jakich należało opublikowanie Deklaracji w sprawie ukraińskiej, uświadomiłem sobie z większą ostrością dopiero na przełomie lat 90. i 2000, kiedy podczas jednej z konferencji usłyszałem wypowiedź prof. Romana Szporluka. Wydała mi się ona niezwykle mądra. Prof. Szporluk powiedział, że gdyby w 1990 i 1991 r. Ukraińcy nie mieli poczucia bezpieczeństwa ze strony Polski, gdyby nie byli świadomi, że ze strony Polski nie grozi Ukrainie jakakolwiek agresja lub rewindykacje terytorialne odwołujące się do przedwojennej legitymizacji, być może z większą ostrożnością myśleliby o stworzeniu niezależnej Ukrainy. A fakt, że w kwestii ukraińskiej wszystkie siły polityczne w Polsce wsparły niezależność Ukrainy i nie zgłaszały żądań terytorialnych było przecież konsekwencją oddziaływania koncepcji Jerzego Giedroycia i środowiska Kultury.

Artykuł w j. ukraińskim ukazał się w nr48 “Naszego Słowa” (29.11.2009);
“Наше слово” №48, 29 листопада 2009 року

Поділитися:

Категорії : Статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*