Małgorzata Leśniak ARTYKUŁY, OŚWIADCZENIA2010-10-19

W “Krytyce Politycznej” (wydanie z dnia 27 lipca 2010 roku) stały felietonista Maciej Gdula zwrócił uwagę na to, że wpływ decyzji o wprowadzeniu religii do szkół publicznych na kształt życia publicznego w Polsce w pełni można ocenić dopiero dzisiaj, czyli po dwudziestu latach. Obecność religii w szkołach przyczyniła się do wprowadzania coraz bardziej restrykcyjnego prawa zgodnego z nauczaniem kościoła. Odcisnęła piętno na polityce państwa w odniesieniu do zdrowia i rodziny.
Wpłynęła na język, jakim mówi się o aborcji, in vitro czy seksualności. Rzecz nie w tym, że religia indoktrynuje uczniów i formatuje ich myśli według katolickich schematów. Chodzi o to, że obecność religii w szkołach publicznych de facto jako jedynego przedmiotu odnoszącego się do kwestii etycznych, duchowych i seksualnych przypieczętowała monopol kościoła katolickiego na zabieranie głosu w tych sprawach w sferze publicznej, ograniczając znaczenie demokratycznej debaty. “Krytyka Polityczna” nie była (i nie jest) pierwszym, w miarę opiniotwórczym medium, które zwraca uwagę na to, ile szkody wyrządziło wprowadzenie nauki katechezy do szkół (różnego stopnia), a także przedszkoli. Te szkody można rozpatrywać nie tylko w wymiarze publicznym, ale również na poziomie indywidualnym.
Wstrząsający przypadek traktowania dzieci przez rówieśników i nauczycieli w szkole, do której dzieci uczęszczają, a opisywany przez autorkę listu nie należy do odosobnionych. W wielu miejscowościach naszego kraju, w wielu szkołach takie przypadki zdarzają się na tyle często, by wreszcie potraktować je jako niezmiernie ważny problem do rozwiązania. W socjologii i psychologii społecznej funkcjonuje termin “spoistość grupy”. Jest to taka właściwość grupy społecznej, która polega na tym, że w danej grupie nie występują wyraźnie odróżniające się od całości podgrupy czy osoby. W grupie spójnej między jej członkami występują silne więzi społeczne. Najprościej rzecz ujmując, dziecko, które nie uczęszcza na lekcje katechezy, bądź też uznaje inny światopogląd, zagraża spoistości klasy jako grupy społecznej. Odstaje od pozostałych, jest obce, mimo że mieszka nieopodal i jest członkiem tej samej społeczności lokalnej.
Wraz ze wzrostem spójności grupy wzrasta też stopień kontroli grupy nad jednostkami oraz tendencja do odrzucania dewiacyjnie zachowujących się jednostek. W momencie, gdy poziom spójności wzrasta zbyt mocno, wówczas mogą nastąpić zjawiska społecznie negatywne, takie jak na przykład syndrom grupowego myślenia. Grupowe myślenie prowadzi do podejmowania błędnych decyzji i kryzysów, gdyż umożliwia grupie widzenie i słyszenie tylko tego, co chce widzieć i usłyszeć. Informacje niezgodne z poglądami grupy są ignorowane, zwłaszcza jeśli pochodzą z zewnątrz. W najgorszym razie ci, którzy są ich nosicielami – tych poglądów z zewnątrz, odmiennego światopoglądu, religii, ubioru, koloru skóry, stają się obiektem zachowań przemocowych, drwin, agresji; często w grupie mogą pełnić rolę kozła ofiarnego. A przecież winny jest zawsze kozioł ofiarny. Mechanizm ten po raz pierwszy opisali antropolodzy. Okazało się, że za jego pomocą można wyjaśnić nie tylko zjawiska kulturowe, ale także wiele zachowań społecznych. Co ciekawe, zauważono, że występuje on zarówno na poziomie państw, społeczeństw, jak i małych grup, takich jak na przykład klasa szkolna czy rodzina. Mechanizm kozła ofiarnego wyjaśnia, co dzieje się z uczuciami, których nie akceptujemy, jak radzimy sobie z napięciami czy frustracjami. Uruchamia się on niemal automatycznie, wtedy gdy grupa boryka się z jakimś poważnym problemem. Potrzeba znalezienia przyczyny kryzysu, połączona z lękiem przed wzięciem odpowiedzialności na siebie sprawia, że winą obarcza się kogoś, kto jest na tyle słaby, by nie umiał się skutecznie obronić. Na nim wyładowane zostają nagromadzone frustracje i stres. Wybór kozła ofiarnego zwykle nie jest racjonalny; rzadko ma logiczne wytłumaczenie. Główną rolę odgrywają tu emocje: złość, gniew, poczucie bezsilności czy utraty kontroli nad swoim życiem. Racjonalne wyjaśnienie pojawia się na samym końcu w celu usprawiedliwienia agresji. Kiedyś rolę kozłów ofiarnych pełniły czarownice, w XX w. – kozłami ofiarnymi stali się Żydzi, Cyganie, homoseksualiści, zarażeni wirusem HIV. Okazało się, że w XXI wieku role kozłów ofiarnych mogą pełnić (na poziomie klasy szkolnej) dzieci nieuczęszczające na lekcje katechezy z powodu swej bezwyznaniowości, bądź też z powodu innego wyznania. Uogólniając – “kozioł ofiarny” zawsze jest to ten “Inny”, czyli zaprzeczenie nas samych. My jesteśmy prawie aniołami, on diabłem, wcieleniem zła. I, paradoksalnie, kozioł ofiarny jest spoiwem, które scala grupę, tworzy poczucie więzi i bliskości. Pozwala jej wypracować strukturę i hierarchię, bez której nie mogłaby działać, a wreszcie – ułatwia wyznaczenie celów i sposobów ich osiągnięcia. Jest takie powiedzenie, że nic tak nie łączy ludzi jak wspólny wróg. W tym przypadku wrogiem okazały się być dzieci autorki wstrząsającego w swej wymowie listu.
Kozioł ofiarny najczęściej pojawia się tam, gdzie ludzie nie wypracowali innych sposobów radzenia sobie ze złością czy agresją, nie biorą odpowiedzialności za swoje czyny. W przypadku klasy szkolnej, gdzie konflikty i kryzysy są niejako wpisane w wiek adolescencji, bez interwencji z zewnątrz trudno takie konflikty rozwiązać. Kilkunastoletnie dzieci rzadko potrafią to zrobić same. I od razu, właśnie w tym momencie, nasuwa się pytanie o to czym w tej szkole zajmuje się pedagog, psycholog, wychowawcy? Dlaczego do tej pory nikt nie zareagował próbując rozwiązać konflikt między nastolatkami? Dlaczego dyrekcja szkoły nie podejmuje żadnej interwencji? Dlaczego w tej szkole młodzieży się nie wychowuje?
Rola kozła ofiarnego różni się od innych społecznych ról tym, że niezwykle trudno się z niej wyzwolić. Jeśli ktoś wejdzie w nią na początku szkoły, to często będzie ją odgrywał aż do ostatniej klasy. Zazwyczaj pomaga dopiero zmiana środowiska. A ta, w przypadku autorki listu i jej rodziny nie jest raczej możliwa. Zatem tym bardziej wskazana jest tu natychmiastowa interwencja ze strony grona pedagogicznego szkoły.
Wyzwolenie z roli kozła ofiarnego jest procesem trudnym i długotrwałym. Jego częścią jest przywrócenie takim osobom wiary w siebie, w swoją wartość, pokazanie im, że tak naprawdę ich sposób myślenia o sobie nie jest odbiciem rzeczywistości, tego jacy są naprawdę, ale narzuconą im rolą.
Zapobieganie występowaniu tego mechanizmu to zupełnie inna sprawa. Najważniejsza jest nauka tolerancji, to znaczy, że mamy “Innych” , że należy ich przyjmować takimi, jacy są. Nie upodabniać ich do siebie – nie chrzcić żydów, nie nawracać na swoja wiarę, nie wybielać Murzynów, ale akceptować ich odmienność. Czyli edukować i jeszcze raz edukować. Najtrudniejszą jednak częścią tej edukacji jest akceptacja samego siebie, pogodzenie się z tym, że inni mają prawo mieć inny kolor skóry, inną religie i obyczaje. Niestety, wydarzenia takie jak te opisywane w liście pokazują, że w Polskę czeka jeszcze długa droga do normalności. A nauczanie w szkołach tylko jednej religii – katolickiej – tej normalności z pewnością nie służy i drogi do niej nie skróci.


Małgorzata Leśniak Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, doktor nauk humanistycznych w zakresie socjologii, nauczyciel akademicki, prodziekan Wydziału Psychologii i Nauk o Rodzinie w Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, mediator sądowy.

Artykuł w j. ukraińskim ukazał się w nr 39 “Naszego Słowa” (26.09.2010);
“Наше слово” №39, 26 вересня 2010 року

Поділитися:

Категорії : Статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*