Jan Pisuliński ■ РЕЦЕНЗІЇ ТА ОГЛЯДИ ■ 2012-08-03

Roman Kabaczij, Wygnani na stepy. Przesiedlenie ludności ukraińskiej z Polski na południe Ukrainy w latach 1944-1946, Wydawca: Związek Ukraińców w Polsce, Warszawa 2012

*** Україномовний варіант розмови – тут.

Roman Kabaczij jest ukraińskim badaczem młodego pokolenia, urodził się w 1978 roku na Chersońszczyźnie we wschodniej Ukrainie. Tam też ukończył studia magisterskie na Wydziale Historii Chersońskiego Uniwersytetu Pedagogicznego. Kontynuował je w Europejskim Kolegium Polskich i Ukraińskich Uniwersytetów w Lublinie. Później pracował jako dziennikarz, m.in. opublikował szereg artykułów na łamach „Naszego Słowa”. Omawiana książka jest poprawioną wersją jego rozprawy doktorskiej, napisanej pod kierunkiem prof. Tadeusza Radzika i obronionej kilka lat temu na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Omawiana książka dzieli się wyraźnie na dwie części. W pierwszej autor omawia sam proces przesiedlania Ukraińców aż do końca 1946 r., w drugiej losy przesiedlonych na południu Ukrainy i tych, którzy stamtąd uciekli na zachód kraju. Wprawdzie przesiedleńcy z Polski trafiali do południowo-wschodnich obwodów Ukrainy tylko w pierwszym roku przesiedleń, tj. do lata 1945 r., stąd tytułowe ramy czasowe mogą być mylące, ale dzięki takiemu ujęciu czytelnik uzyskuje przy okazji obraz całej akcji przesiedleńczej.

W poszczególnych rozdziałach autor omawia genezę przesiedlenia, porównuje je z innymi migracjami tego okresu w Europie Środkowo-Wschodniej, następnie opisuje pokrótce sam przebieg akcji przesiedleńczej, stosunek doń Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, wreszcie proces rozsiedlenia Ukraińców w USRR, warunki życia przesiedleńców na południu Ukrainy, w końcu rolę świadomości narodowej w procesie przesiedlenia.

Autor oparł się na szerokiej bazie źródłowej, głównie na dokumentach przechowywanych w Ukrainie, a także wspomnieniach przesiedleńców i bogatej literaturze przedmiotu. W opisie akcji przesiedleńczej zabrakło wykorzystania archiwaliów pozostałych po polskim aparacie przesiedleńczym, przechowywanych w Archiwum Akt Nowych w Warszawie, przesiedlających jednostkach wojskowych, znajdujące się w Centralnym Archiwum Wojskowym  w Warszawie, także sprawozdań administracji lokalnej z województw rzeszowskiego i krakowskiego. W znacznym stopniu rekompensuje to sięgnięcie po liczne zbiory dokumentów tych instytucji opublikowane w Polsce.

Nie jest to pierwsze omówienie przesiedlenia ludności ukraińskiej w polskiej literaturze, przedstawiali to zagadnienie w swoich pracach chociażby Eugeniusz Misiło, Roman Drozd, Leszek Olejnik, Grzegorz Motyka, Eugeniusz Mironowicz czy niżej podpisany. Na tym tle książka Romana Kabaczija wyróżnia się problemowych podejściem do omawianego zagadnienia i szerszym potraktowaniem genezy oraz szeregu pomijanych bądź nieporuszanych szerzej aspektów omawianego przesiedlenia, jak chociażby motywacji wyjeżdżających czy jego wpływu na kształtowanie się tożsamości narodowej różnych ukraińskich grup etnicznych. Takie ujęcie pozwala autorowi uwypuklić interesujące go aspekty, pomijając mniej dlań istotne, jednakże z drugiej strony wymusza liczne powtórzenia, ponadto dla czytelnika nie obeznanego z chronologią akcji przesiedleńczej może utrudnić zrozumienie zawartej w książce argumentacji.

Do niewątpliwych atutów pracy należy przedstawienie omawianego przesiedlenia w szerokim kontekście podobnych transferów ludności dokonywanych w trakcie i bezpośrednio po drugiej wojnie światowej w Europie. Roman Kabaczij pokazuje chociażby różnice w odbywających się w tym samym czasie przesiedleniach z Polski Litwinów, Białorusinów i Ukraińców. Innym walorem książki jest unaocznienie rozmaitości postaw Ukraińców zamieszkałych w granicach ówczesnej Polski wobec perspektywy przesiedlenia na sowiecką Ukrainę. Autor szeroko omawia i rozważa przyczyny decyzji wielu z nich o dobrowolnym wyjeździe, wnikliwie przedstawia złożoność motywów stojących za nimi. Przy tym krytycznie podchodzi do zachowanych źródeł, przede wszystkim sprawozdań aparatu przesiedleńczego wskazując, jak często nie odzwierciedlały one opisywanej rzeczywistości, a po prostu chęć przypodobania się zwierzchnikom, np. twierdzenie, że przesiedleńcy sami chcieli pracować w kołchozach. Ukazuje też złożoność postaw polskich władz, zwłaszcza szczebla lokalnego, wobec przesiedlenia. Zwraca również uwagę, że z jednej strony podziemie ukraińskie broniło Ukraińców przez przymusowym przesiedleniem, z drugiej jego obecność była dla władz pretekstem do brutalnej deportacji ludności ukraińskiej z ich wielowiekowych siedzib.

Najbardziej wartościowa w sensie poznawczym jest jednak druga część pracy, poświęcona losom przesiedleńców na wschodzie Ukrainy, tytułowych wygnanych na stepy, ich trudnościom adaptacyjnym związanych z zupełna odmiennością przestrzeni, warunków geograficznych, klimatu, wreszcie stosunkiem otoczenia i władz lokalnych. Zmuszanie do pracy w kołchozach siedem dni w tygodniu za nieraz głodowe racje żywnościowe, choroby, brak wolnych domów, wreszcie tęsknota za rodzinnymi stronami powodowały masowe migrowanie na zachód, do swoich. Na ogół przesiedleńcy nie docierali jednak do swoich rodzinnych stron i osiadali w zachodniej części Ukrainy, gdzie znajdowało się już wielu innych ukraińskich wygnańców z Polski. Jest to najszersze w dotychczasowej literaturze przedmiotu, również ukraińskiej, pomówienie tego zagadnienia. Szczególnie nowatorskie jest przedstawienie wspomnianych zmian w świadomości narodowej wśród przesiedleńców z Chełmszczyzny, Podlasia, a zwłaszcza Łemkowszczyzny, „stawania się” świadomymi Ukraińcami, przy zachowaniu wszakże poczucia swojej odrębności.

W pracy znalazły się też pewne twierdzenia, z którymi trudno się zgodzić. Autor omawiając stanowisko polskich ugrupowań w kwestii przesiedleń w trakcie drugiej wojny światowej (s. 47-51) ograniczył się tylko do narodowej demokracji, pomijając stanowisko socjalistów czy ludowców. Roman Kabaczij nie przedstawił również żadnych dowodów na swoją tezę, że polscy komuniści mieli już w momencie powstania PKWN w 1944 r. teoretyczny i praktyczny program w kwestii przesiedlenia Ukraińców, uwzględniający specyfikę Łemkowszczyzny czy Podlasia. Przytaczane przez wielu badaczy dokumenty, chociażby sprawozdanie z narady Komitetu Okręgowego PPR w Lublinie z sierpnia 1944 r. wskazywałyby na coś zupełnie przeciwnego. Autor nie wyjaśnia też, co się stało pomiędzy styczniem 1945 r., gdy dopuszczali jeszcze pozostanie jakiejś części Ukraińców w Polsce, a sierpniem 1945 r., że komuniści zdecydowali się wyrzucić z Polski wszystkich Ukraińców.

Nie można również zgodzić się z sugestią autora (s. 116), że w drugim etapie przesiedleń wyjeżdżali wyłącznie zmuszeni do tego. Autor pomija w tym miejscu casus Łemków z zachodniej części Łemkowszczyzny, o których dobrowolnych wyjazdach pisze wcześniej (por. s. 96, 99). Zupełnie pomija przy tym rolę komunistów łemkowskich i założonego przez nich Włościańsko-Robotniczego Komitetu Łemkowszczyzny w zachęcaniu Łemków do wyjazdu.  3 dywizja wojska Polskiego rozpoczęła wysiedlanie w tym samym czasie co 8 i 9 DP, nie później jak twierdzi autor (s. 121). Zimą 1945/1946 bynajmniej nie wstrzymano akcji, jak twierdzi autor (s. 125), choć znacznie ograniczono. Z Łemkami z zachodniej Łemkowszczyzny (powiaty: gorlicki czy nowosądecki) wiosną 1946 r. bynajmniej nie postąpiono tak brutalnie, jak zauważa autor (s. 128), wyjechała ich zaledwie garstka. Porozumienia podziemia polskiego i ukraińskiego z wiosny 1945 r. bynajmniej nie dotyczyły przeciwdziałania przesiedleniom, jak chce autor (s. 191). W całej pracy zauważyć można też słabe rozeznanie autora w problematyce polskiego podziemia antykomunistycznego, chociażby brak rozróżniania AK, DSZ, WiN, NOW, NZW, NSZ.

Warto podkreślić, że autor jako chyba pierwszy wśród autorów ukraińskich omawiając stanowisko podziemia ukraińskiego wobec przesiedleń wspomina o zabijaniu przez nie tych, którzy dobrowolnie zgłosili się do wyjazdu na Ukrainę, jako zdrajców ojczyzny. Nie zauważa jednakże wpływu aktywności podziemia ukraińskiego i jego napaści na polską ludność na omawiane w ostatnim podrozdziale rozdziału drugiego stanowisko lokalnych polskich władz.

Na końcu dodać należy, że książkę Romana Kabaczija mimo jej naukowego charakteru czyta się bardzo dobrze, jest napisana przejrzystym językiem, co jest z pewnością zasługą wieloletnich doświadczeń dziennikarskich autora. Szkoda jednakże, że niektóre nazwy miejscowości występują w ich ukraińskim brzmieniu, np. Tychania (po polsku Ciechania), co polskiemu czytelnikowi utrudni ich lokalizację.

Поділитися:

Схожі статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*