Grzegorz Hryciuk, WrocławARTYKUŁY, OŚWIADCZENIA2010-01-17

Śmierć lwowskich profesorów w lipcu 1941 r., jak mało które tragiczne wydarzenie z lat II wojny światowej w okresie powojennym nabierało nowych znaczeń, obrastało swoistą mitologią. Jest więc symbolem martyrologii narodu polskiego, inteligencji polskiej i to w miejscu szczególnym nie tylko dla Polaków, ale także Ukraińców i Żydów – Lwowie; jest kompromitującym przykładem niemocy oraz niechęci aparatu sprawiedliwości demokratycznego państwa niemieckiego do osądzenia sprawców; dla niektórych wreszcie jest jeszcze jednym przejawem… udziału nacjonalistów ukraińskich w eksterminacji Polaków na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej.

Mimo iż w kwestię wyjaśnienia okoliczności zbrodni włączyło się wielu przyjaciół, znajomych, członków rodzin zamordowanych, mimo iż rozstrzelanie profesorów było głównym lub pobocznym wątkiem śledztw i badań prowadzonych jeszcze w naszym stuleciu, to nadal wiele pytań pozostaje i – najprawdopodobniej – pozostanie bez jednoznacznych odpowiedzi.
Choć oddziały niemieckie wkraczające w czerwcu i lipcu 1941 r. na byłe obszary II Rzeczypospolitej i państw bałtyckich witane były niejednokrotnie z radością i ulgą, to jednak – jak pisano w meldunkach SD i policji bezpieczeństwa – inteligencja polska w Galicji Wschodniej dystansowała się od tej postawy, mimo iż zarazem “wszędzie starała się usilnie wszystko przedsiębrać, aby ukryć prawdziwy, wrogi stosunek do Niemców”. Także przedstawiciel Ministerstwa Rzeszy ds. Okupowanych Terenów Wschodnich kapitan i profesor Hans Koch (urodzony w 1894 r. we Lwowie, w latach 1918-1919 oficer Ukraińskiej Armii Galicyjskiej) 25 lipca 1941 r. informował swoich zwierzchników w Berlinie, że “polska szlachta i inteligenci-arystokraci odrzucają Niemców”. Opinie te nie odbiegały więc od przekonania wyrażonego przez Reinharda Heydricha w rozkazie z 1 lipca 1941 r. który wśród grup szczególnie groźnych dla III Rzeszy na trzecim miejscu po “bolszewikach i Żydach” wymieniał inteligencję polską. Wprawdzie decyzja o jej ostatecznym losie miała zapaść później, to jednak w przypadkach szczególnych zezwalał na bezwarunkowe podjęcie “środków zaradczych” – “natychmiast”.
Taki przypadek, używając policyjnej nowomowy, zaszedł 3 dni później we Lwowie.
W nocy z 3 na 4 lipca 1941 r. aresztowano 52 osoby, w tym 23 profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza (głównie z Wydziału Lekarskiego) oraz Politechniki. Były wśród nich osoby cieszące się ogromnym autorytetem moralnym i zawodowym wśród mieszkańców Lwowa. 40 osób zginęło jeszcze tej samej nocy, w tym 37 rozstrzelanych na zboczu Wzgórz Wuleckich, niedaleko Bursy Abrahamowiczów. Choć wśród zamordowanych byli członkowie rodzin profesorów, w tym ich dorośli synowie, średnia wieku ofiar przekraczała 58 lat. Wśród zabitych był 82-letni profesor Adam Sołowij i 74-letni prof. Roman Rencki, który kilka dni wcześniej cudem uratował się z masakry więźniów urządzonej przez NKWD w więzieniu przy ul. Zamarstynowskiej.
Nieco później zamordowano jeszcze dwóch profesorów Akademii Handlu Zagranicznego, a 26 lipca, na specjalne polecenie Himmlera, który 20 lipca 1941 r. bawił we Lwowie, aresztowanego już w dniu 2 lipca 1941 r. profesora Kazimierza Bartla, trzykrotnego premiera rządu RP.
Aresztowanie profesorów lwowskich było jedną z kilku akcji niemieckich wymierzonych w 1941 r. w polską inteligencję. Obok nich ofiarą represji padli także nauczyciele liceum krzemienieckiego na Wołyniu, studenci Polacy we Lwowie oraz ponad 150-osobowa grupa głównie nauczycieli ze Stanisławowa.
Los aresztowanych, dla ich rodzin przez kilka długich lat okupacyjnych stanowił – budzącą złudne nadzieje – tajemnicę. Nie był jednak zagadką dla większości członków aparatu okupacyjnego okupanta. Nawet nie zaangażowany w działania SS i policji bezpieczeństwa Koch w swoim meldunku z lipca 1941 r. pisał “o licznych represaliach zastosowanych na inteligencji polskiej” ze strony SD.
Choć tereny Galicji wschodniej były terenem działania Einsatzkommando 4b, to 2 lipca 1941 r. do Lwowa dotarł również kierowany przez Brigadeführera SS Karla Eberharda Schöngartha Oddział Operacyjny do Specjalnych Poruczeń, składający się z 250 funkcjonariuszy SS z obszaru Generalnego Gubernatorstwa. Ich zadaniem było wsparcie EK 4b w “działaniach oczyszczających” oraz tworzenie struktur niemieckiego aparatu bezpieczeństwa na wypadek podporządkowania Galicji Wschodniej Hansowi Frankowi lub wcielenia jej do GG. I ta właśnie grupa składająca się obok esesmanów z funkcjonariuszy rekrutujących się z Volksdeutschy oraz tłumaczy ukraińskich – dokonała mordu we Lwowie. Niestety poza kilkoma nazwiskami nie są znane dane esesmanów, którzy wzięli udział w aresztowaniach, ani skład plutonu egzekucyjnego.
Okrucieństwo, a także swego rodzaju bezsens zbrodni, której ofiarą padło wielu ludzi dalekich od polityki – lekarzy i profesorów Politechniki, koledzy których w 1942 r. zostali zatrudnieni w powołanych z inicjatywy okupanta we Lwowie Państwowych Kursach Zawodowych kazały doszukiwać się jakiegoś – poza przekonaniem o chęci zastraszenia ludności polskiej – wytłumaczenia, jeśli nie przeprowadzenia akcji, to samego doboru osób. Jednym z nich było przeświadczenie o pomocy byłych studentów ukraińskich w tworzeniu listy proskrypcyjnej. Choć tezę tę przyjęła prokuratura niemiecka (nie udało się jej jednak ustalić ani jednego nazwiska), to warto zaznaczyć, że obok wieluset sympatyków OUN Lwów w grudniu 1939 – styczniu 1940 r. opuściło także 6700 jego mieszkańców pochodzenia niemieckiego lub podających się za Niemców. Dalsza – choć już mniej liczna – grupa osób opuściła miasto w kwietniu – czerwcu 1940 r. wraz z uchodźcami polskimi na mocy umowy radziecko-niemieckiej o wymianie uciekinierów. Niektórzy z nich wrócili w 1941r. jako reprezentanci administracji okupacyjnej. Właśnie w grudniu 1939 r. wyjechał ze Lwowa Pieter van Menten, mieszkający od kilkunastu lat w Galicji Wschodniej, który w 1940 został “mężem zaufania” SD, a w 1941 r. wraz z komando Schöngartha przybył do Lwowa i wziął udział w rabunku dzieł sztuki z domów profesorów. Także dyrektor Osteuropa-Institut we Wrocławiu profesor Koch od grudnia 1939 r. do stycznia 1940 r. przebywał we Lwowie jako szef niemieckiej komisji ewakuacyjnej. Potencjalnych źródeł informacji więc nie brakowało… Dane dotyczące profesorów można było znaleźć w wydawanych co roku informatorach o składzie Uniwersytetu Jan Kazimierza czy spisach wykładów. Nazwiska wraz z adresami praktykujących profesorów medycyny znajdowały się we wszystkich książkach telefonicznych oraz informatorach m. Lwowa i woj. lwowskiego.
Okrutne okoliczności mordu doskonale – zdaniem niektórych – tłumaczyć miał udział w egzekucji członków batalionu Nachtigall złożonego z sympatyków Stepana Bandery. Przekonanie to było jeszcze jednym zatrutym owocem ukraińsko-polskiego antagonizmu we Lwowie i Galicji Wschodniej. Ta “czarna legenda” zyskała na sile w 1960 r. stając się elementem składowym kampanii propagandowej przeciwko jednemu z ministrów rządu RFN – Teodorowi Oberländerowi. By zohydzić jego osobę w trakcie zaocznego procesu wytoczonego mu w 1960 r. w NRD oskarżono go o szereg zbrodni wojennych. Propagandę i wymiar sprawiedliwości Niemiec Wschodnich wspomogły Polska i Związek Radziecki. To m.in. w demaskatorskiej – zdaniem ich autorów – publikacji Aleksandra Drożdżyńskiego i Jana Zaborowskiego oraz zeznaniach dwóch żołnierzy Nachtigalla – Melnyka i Szpitala ujawnionych na konferencji prasowej wiosną 1960 r. w Moskwie pojawiło się oskarżenie żołnierzy “Nachtigalla” o niemalże zainicjowanie i przeprowadzenie mordu na przedstawicielach polskiej inteligencji. Współgrały z nimi bardziej wiarygodne zeznania Żydów lwowskich mówiących o udziale Ukraińców ubranych w mundury niemieckich formacji wojskowych (jednoznacznie identyfikowanych w Nachtigallem) w prześladowaniach Żydów 30 czerwca 1941 r.
Z ustaleń śledztwa i zeznań esesmanów (którzy zawsze – jak twierdzili – byli jedynie świadkami lub biernymi obserwatorami, nigdy sprawcami) złożonych w latach 60. wynika, że oddział egzekucyjny składał się z 6-8 ludzi, wywodzących się spośród Volksdeutschy pełniących m.in. funkcje tłumaczy i dowodzony był przez podoficera SS. Istnieje także wersja, przedstawiona przez Szymona Wiesenthala, mówiąca że wśród rozstrzeliwujących oprócz członków komando Schöngartha było 2 ukraińskich policjantów pomocniczych, których jednak nie udało się zidentyfikować.
Jak się wydaje w tragicznych relacjach polsko-ukraińskich i żydowsko-ukraińskich wystarczająco dużo jest wydarzeń, w których wina niedwuznacznie spoczywa na wyznawcach nacjonalizmu ukraińskiego, nie ma więc chyba większego sensu przerzucanie odium zbrodni popełnionej przez niemieckich, nazistowskich okupantów na sąsiadów.
Ponad dwa lata po dokonaniu egzekucji Niemcy pragnąc zatrzeć ślady masowych zbrodni dokonanych we Lwowie i wokół miasta dokonali ekshumacji i spalenia zwłok. Ta symboliczna próba ukrycia prawdy, była swego rodzaju prologiem długotrwałych i dramatycznych zmagań o zachowanie pamięci o ofiarach mordu. Ich ukoronowaniem – po upływie niemal 70 lat – jest decyzja o wybudowaniu wspólnym staraniem Polaków i Ukraińców pomnika ku czci profesorów w mieście, w którym dane im było żyć i w którym przyszło im zginąć – we Lwowie.

Artykuł w j. ukraińskim ukazał się w nr50 “Naszego Słowa” (13.12.2009);
“Наше слово” №50, 13 грудня 2009 року

Поділитися:

Категорії : Статті

Залишити відповідь

Ваша e-mail адреса не оприлюднюватиметься. Обов’язкові поля позначені *

*
*