dr Roman I. Drozd ■ ARTYKUŁY, OŚWIADCZENIA ■ 2008-11-07
Pleni titulo
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Słupsk, 27 października 2008 r.
Pożary gasną, tylko ogień
Ułaskawiony wiecznie trwa…
Zbigniew Herbert
Wielebny Księże,
Mój list jest dowodem, że postawa i głoszone poglądy Księdza nie są mi obojętne (obojętność jest najboleśniejsza!), a to w wyniku publikacji na temat współpracy Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce z SB, o której, na marginesie, podczas moich studiów na KUL-u czasami mówiło się nieoficjalnie, przywołując przykłady owej kolaboracji z historii jeszcze żywej. Ku naszemu studenckiemu zdziwieniu Jan Paweł II, zapewne wiedząc o tym, jakoś nie zajmował stanowiska sędziego. Dzisiaj jestem pewny, iż inaczej niż my rozumiał Sprawiedliwość Bożą i bojaźń przed osądem kogokolwiek.
Ale i żywą, boleśniejszą, jest historia stosunków polsko-ukraińskich, bo tym zajął się Ksiądz obecnie, kolejny raz wzbudzając burzę medialną. To naturalne i wszyscy przyzwyczajamy się do reguł współczesnej, błyskawicznej interakcji.
Wypowiadam się tylko za siebie i od siebie. Nie jestem historykiem, a moja wypowiedź nie może być przedmiotem generalizacji historiozoficznej, narodowej czy konfesyjnej. A dotyczy ona tylko i wyłącznie wypowiedzi łaskawego Księdza z dnia 27.10.2008 w TVN 24 w programie red. Bogdana Rymanowskiego oraz na blogu. Czy mam jako nie-historyk do tego prawo? Kiedyś Zygmunt Kałużyński zapytał, czy na temat mleka może wypowiadać się tylko krowa? I choć przywołanie tego pytania jest niestosowne, proszę mi wybaczyć, to jednak nie znajduję bardziej lapidarnego.
Pragnę Księdzu przesłać w niedługim okresie kanadyjski film dokumentalny “Vohon’ i Zbroya” (Ogień i Zbroja), którego finalizacja w postaci DVD nastąpi w najbliższych miesiącach. Film, do którego reżyser, Miroslav Ivanyk, przygotowywał materiały wiele lat.
Pisałem i realizowałem muzykę do tego filmu, a więc znam każdy kadr, każdą scenę. Mogłem naprawdę skonstatować czym faszerowała mnie edukacja za czasów PRL-u na temat UPA i nacjonalizmu ukraińskiego i porównać z tym, co reprezentuje film, wcale nie w jakiejś supozycji, czy próbie polemiki z kimkolwiek. Reżyser z założenia ukazuje tę złożoną problematykę dla ludzi Zachodu i Wschodu, opierając się w każdym calu na udokumentowanych wydarzeniach, na wielu wywiadach ze świadkami (głównie z Polski), całej masie zdjęć i kosztownych fragmentów filmów archiwalnych z całego świata. Oś tegoż filmu dokumentalnego stanowi geneza i historia Ukraińskiej Powstańczej Armii na ziemiach za tzw. linią Curzon’a, zwana w literaturze ukraińskiej jako “Zakerzonnia”. Ale ad rem…
Lekkość połączona z arogancją, z jaką Ksiądz wypowiada się w mediach (TVN 24) na temat tego okresu, jest po prostu przerażająca. Po chrześcijańsku uznaję, iż prawda jest jedna. A prawda tego okresu jest złożona i zaplątana w najczarniejsze karty ludzkości – w XX wiek, w miliony trupów, rzuconych na próg tysiąclecia jak danina szatanowi… A największym zbrodniarzem, proszę Księdza, była wówczas i jest nadal, ignorancja i niewiedza. I w konsekwencji ludzkie słowo, szczególnie wolne od odpowiedzialności nie tyle semantycznej, co etycznej. Znamienne, że “Requiem” polskiego kompozytora, Romana Maciejewskiego, który dziwnym zrządzeniem wyemigrował z Polski, z oblicza “tej Ziemi”, poświęcone jest wszystkim ofiarom ignorancji. Pewnie dlatego jest tak długie i poruszające do głębi. Ksiądz inspiruje mnie do napisania Requiem wschodniego, takiej Panachydy, dedykowanej wszystkim ofiarom arogancji ludzkiej.
Nikt nie odbiera Księdzu prawa do publikacji tragicznych rodzinnych wspomnień, jakże bolesnych, jak wnioskuję z wypowiedzi w TVN24. Ale jeszcze boleśniejsza jest zadufana, arogancka generalizacja i uprawiana przez Księdza historia podwórkowa, jakaś naukowa prywata, ów polski monopol na cierpienie i “angelizacja” polskich formacji, takich jak Oddziały Samoobrony. Wspomniany film obnaża inne oblicze tej “obrony”.
Dla mnie wypowiedź Księdza nie licuje z koloratką, której autorytet wykorzystuje Ksiądz do głoszenia jedynie słusznej “prawdy”. Kim Ksiądz jest, iż uzurpuje sobie prawo do tak poważnych uogólnień, chociażby tych, że księża greckokatoliccy zabijali? Czy to po prostu nie jakaś Teologia Wyzwolenia po słowiańsku? To bardzo boli, iż jestem członkiem bandyckiego Kościoła, który za jedność eklezjalną przelał najwyraźniej bez sensu krew, to rzeczywiście musi być wrzód na Mistycznym Ciele Chrystusa. Dlaczego jeszcze Ksiądz nie nawołuje, aby powywieszać Księży Greckokatolickich, najlepiej w ruinach i resztkach zdewastowanych przez tak bogobojnych chrześcijan cerkwi w Bieszczadach. Dziwię się, dlaczego jeszcze leżą relikwie Św. Jozafata Kuncewycza w Bazylice San Pietro w Rzymie.
Przede wszystkim, jako zwykły potomek Akcji Wisła, proszę wszystkie środowiska naukowe o rzetelną definicję nacjonalizmu ukraińskiego i kryteriów ludobójstwa i eksterminacji.
Wołyń – czy Ksiądz umie odpowiedzieć na najprostsze pytanie, zadawane przez historyków nie z Polski – kto był odpowiedzialny za politykę narodowościową i konfesyjną na tych ziemiach? Czy wysilił się Ksiądz powiedzieć gdziekolwiek o genezie konfliktu na Wołyniu, o ówczesnym status quo mniejszości ukraińskiej, chociażby o tym, iż tylko na niwie edukacyjnej każdy młody Ukrainiec był “numerus clausus”? To są rzeczy elementarne dla kogoś, kto chce pisać o historii piórem, nie siekierką… I to tak tępą.
Problem kwalifikacji tych wydarzeń: próba nazywania tragedii Wołyńskiej ludobójstwem jest nieporozumieniem, co nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek deprecjacją tych wydarzeń czy redukcją do incydentalności. Wołyń ukazał tragedię, wynikłą głównie wskutek złej polityki II RP wobec mniejszości ukraińskiej, doprowadzonej do tak tragicznej desperacji. Co wcale nie jest usprawiedliwieniem, bo nic nie tłumaczy targnięcia na życie drugiego człowieka, ale są to okoliczności, których szanujący się człowiek inteligentny nie “przemilcza”. Nie zgadzam się tutaj z poglądami Marszałka Marka Jurka, choć go bardzo szanuję i podaję obu stronom za wzór ogromnej kultury polemiki, że i tak Ukraińcy mieli lepiej w II RP niż u Sowietów. Owszem, może ich bito mniej. Opinie zaś, że oto naraz II RP zabezpieczała wszystkie potrzeby duchowe i edukacyjne mniejszości ukraińskiej są zwykłą megalomanią. To piekło wołyńskie sprowadzone zostało do najniższych pobudek, bo tym ludziom odbierano wszystko. Kościół Prawosławny miał raczej słabe oddziaływanie na świadomość narodową, więc nie mógł podjudzać do bratobójczej walki. Podobnie Kościół Greckokatolicki, owszem, broniący i pielęgnujący wartości narodowe Ukraińców, ale na litość Boską, nie z karabinem w dłoniach! I jakim cudem na terenach Wołynia, bo był tam szczątkowy? Czy ktoś ze strony ukraińskiej zaprzecza, że właśnie w takim kontekście zjawiają się różne grupy radykalne, również zwykli szabrownicy z obu narodów?
Dlaczego nikt na “tej Ziemi” nie mówi o całym kontekście permanentnie wyrzynanej inteligencji w Ukrainie sowieckiej, o tzw. “rozstrzelanym odrodzeniu” w latach trzydziestych, dlaczego nikt nie zauważa tragedii podziału konfesyjnego, piętna rusyfikacji i problemów do dziś z tożsamością, próbą nazywania rusinami, łemkami, chachłami, prawosławnymi, unitami, banderowcami… Czy tak trudno zauważyć historiozoficznie, że doświadczenia tego narodu, obu Cerkwi, były przerażające? W imię poszanowania ofiar trudnej historii, bezimiennych cierpień, które doznały nasze narody, i polski, i ukraiński – a mówię tu nie tylko o Wołyniu – nawołuję do innego języka, która nie zakłóca biegu życia “hic et nunc”.
Czy taką historyczną żonglerkę ofiarami po obu stronach chce uprawiać Ksiądz? Dajmy historykom szansę, aby w końcu pozwolono im dokładnie, jak nawołuje Zofia Nałkowska, policzyć ofiary, każde istnienie, nie zaokrąglenia, choć nie wiem jak te wyliczenia mogą być trudne. Nie wolno o tym milczeć. Tu wszyscy się zgadzamy. Nikt ze strony ukraińskiej nie nawołuje do zasypania tego piaskiem. I sparafrazuję za słowami Marszałka Marka Jurka, iż chodzi o jasne stanowisko narodu polskiego, ale i ukraińskiego co do oceny tych wydarzeń. A ksiądz uprawia osąd zbiorowy, wykluczający totalnie stronę ukraińską z dyskusji. Wciąż uważam, iż postawa ukraińskich historyków jest wciąż zbyt bierna, poza kilkoma wyjątkami badaczy, którzy chodząc od wioski do wioski wołyńskiej próbują dokonać wyliczeń. Skoro już chrześcijańskie wartości nie pomagają, to niech przemówi redukcjonizm tragedii ludzkiej do prostej matematyki. Czy to ma mówić do kapłana taki żuczek w wierze jak ja?
Zastanawiam się jako muzyk, rzecz jasna, z ogromnym zabarwieniem emocjonalnym, jak taki naród mógł stworzyć takie bogactwo muzyczne? Zły naród nie śpiewa, proszę Księdza.
Ad vocem co do Prezydenta Wiktora Juszczenki – mam nieodparte wrażenie, że nacjonalizmem dla Szanownego Księdza jest już samo posługiwanie się językiem ukraińskim, inaczej nie potrafię zrozumieć oskarżenia, że Prezydent wolnej Ukrainy jest, na Boga, nacjonalistą. To po prostu Himalaje Endecji w czystej, wyborowej i spirytusowej postaci.
Bez odwoływania się do stonowanej wypowiedzi Bpa Włodzimierza Juszczaka (czytałem ją na internetowych stronach dyskusyjnych, to curiosum, gdzie tam jest agresja?! I dlaczego Ksiądz boi się umieścić ten list na swojej stronie pod listem Prof. Pazia?), zapytam wprost: co Ksiądz robi w strukturach Kościoła Katolickiego? Nawet największe autorytety kościelne nie mówią takim językiem jak Ksiądz w ocenie kogokolwiek. To język inkwizycji, bo wystarczy Księdzu donos.
W reasumpcji, któryś z nas ma poważny problem z definicją chrześcijaństwa, a jeszcze bardziej z kerygmatem. Uściślając, dla mnie Chrystus umarł i zmartwychwstał, dla Księdza – jeśli wolno mi zauważyć – Chrystus jedynie umarł, bo sanhedryn miał na Niego bardzo poważne zarzuty…
Z szacunkiem i chrześcijańskim pozdrowieniem:
Слава Ісусу Христу!
Niech będzie Pochwalony Jezus Chrystus!
Laudetur Jesus Christus!
Sia lodato Gesu Cristo!
dr Roman I. Drozd
dyrygent, kompozytor, producent muzyczny,
obywatel RP od urodzenia
PS. Mój adres mailowy: roman.drozd@gmail.com. Zanim Ksiądz napisze o “agresji” mojej wypowiedzi, to proszę o umieszczenie tego listu na stronie Księdza. Niech choć raz Ksiądz ma odwagę zastosować wobec siebie mądrość ewangeliczną “Nie lękajcie się!”